Dziwił go jej przyjazd w te strony, skoro przez prawie dziewięćdziesiąt lat zamieszkiwała Londyn. Zatęskniła? Najwidoczniej tak. To było pewne, że jeszcze nie pogodziła się z jego odmową i chciała próbować dalej. Miał również dziwne przeczucie, że go od dłuższego czasu obserwowała. W końcu skąd by miała pojęcie o jego znajomości z Faith? Musiała wiedzieć, że jest dla niego ważna. W innym przypadku dziewczyna spałaby spokojnie w swoim łóżku, a on nie musiałby wsiadać na motocykl i jechać do jakiejś pobliskiej dziury o trzeciej nad ranem.
Zgodnie z wyczytanymi w internecie wskazówkami dotarcia na miejsce, po nie więcej niż piętnastu minutach pojawił się pod ogromną rezydencją, wybudowaną jeszcze w starodawnym stylu, na obrzeżach miasteczka. Ponura dziura, pomyślał, rozglądając się dookoła. Jeden porządny dom w okolicy, wśród jakichś ruder, na ulicy, przy której nawet żadna z lamp nie odważyła się zaświecić. Wręcz idealne miejsce wypoczynkowe dla wampirzej gwiazdy.
Zdjął kask i zawiesił go na kierownicy, po czym rozpiął kurtkę i podszedł do bramy, podejrzliwie mrużąc oczy w jej kierunku, wyczuwał jakiś haczyk, jednak nie mógł go odnaleźć. Zdjął rękawice i wsadził je w tylne kieszenie jeansów, po czym ostrożnie dotknął bramy. Zaskrzypiała, minimalnie się otwierając, jednak Evan nagle odskoczył, prędko zabierając dłoń, z cichym syknięciem. Potrząsnął dłonią, na której jawiło się żywe oparzenie. Jego skóra była już czerwona i popękana. Miał szczęście, że był wampirem i w ciągu minut rana była w stanie zniknąć sama z siebie.
- No tak - mruknął pod nosem z niedowierzaniem w swoją naiwność - werbena. Czego mogłem się spodziewać po tej suce? - dodał, po czym uniósł nogę i z całej siły kopnął nią w sam środek bramy. Wyleciała z zawiasów, opadając na ziemię z głośnym hukiem. Tak, to było efektowne wejście.
Wampir, zadowolony z dobrze wykonanej roboty, otrzepał z wdziękiem swoją kurtkę, po czym wkroczył na nieznajomy teren. Rozejrzał się pośpiesznie po zewnętrznej części domu. Dobrze wiedział, czego szuka. Znał się na więzieniu istot żywych, znał kryteria wobec pomieszczenia, w którym powinny być przetrzymywane: z widokiem, który nie mógłby pozwolić na rozeznanie się w terenie, w ocienionym miejscu, czymś zasłonięty, aby nie móc określić również pory dnia, a najważniejsze - żeby nikt go nie mógł zobaczyć. Po krótkiej chwili odnalazł takie właśnie miejsce, wręcz doskonałe - na tyłach domu, zarośnięte drzewami, jedyne okno po tej stronie, które gdyby nie jego ostry wzrok, mogłoby zostać pominięte w poszukiwaniach. Na dodatek wyczuwał z tamtego miejsca szybkie bicie serca jakiejś istoty, więc przysłowiowo trafił w dziesiątkę.
Brunet mocno odbił się od ziemi, po czym wskoczył na wąski parapet z niegłośnym, pustym odgłosem, nawet nie tracąc na chwilę równowagi. Był jak kot - zręczny i cichy.
Spojrzał na to, co znajdowało się w pokoju. Jego wygląd był identycznie przestarzały, jak i wygląd całego domu. Dziwiło go to, dlaczego Brittany wciąż trzymała się takiego stylu. Przecież moda na klasycyzm minęła dobre kilka wieków temu. Evan pokręcił tylko głową i zapukał w okno, widząc Faith, która ze zmartwioną miną zasiadała na obszernym łóżku. Nie chciał teraz, przy niej, dać po sobie poznać, że nareszcie poczuł ulgę.
Dziewczyna podniosła wzrok i zaskoczona, spojrzała w kierunku okna. Prędko się podniosła i podeszła do niego. Wiedziała, że Forester chce, aby go wypuściła, jednak nie była w stanie. W oknie nie było żadnej klamki, ani nawet miejsca na nią. Nie miała czasu myśleć, pokazała mu ramę okna, bezradnie potrząsając głową. Miała nadzieję, że się domyśli o co jej chodziło. Wampir przewrócił na nowo oczami, od razu rozumiejąc, po czym machnięciem ręki w bok, kazał się jej odsunąć. Posłusznie ustąpiła. Mężczyzna zamachnął się, jednak nie już tak mocno jak w przypadku bramy, po czym wybił łokciem szybę. Wskoczył do środka i sprawdził, czy odłamki szkła nie rozorały mu jego ulubionej skóry. Niestety, znalazł malutkie pęknięcie.
- Jeszcze przed wyjściem stąd zamierzam tej chudej szkapie wystawić rachunek za uszkodzenia w mojej odzieży - prychnął, a z ust Faith, która nareszcie miała czas na poukładanie sobie tej sprawy w głowie na nowo, wyrwał się cichy chichot.
- Aż tak źle jest? - Obydwoje usłyszeli rozradowany głos blondynki, który przeszedł ich umysły. Devoux zatrzęsła się, odruchowo przylegając do Evana, jak do najlepszego przyjaciela. On tylko głośno prychnął. Doskonale wiedział, że jego niedoszła żona uwielbiała telepatię i korzystanie z jej.
Drzwi się otworzyły, a do pokoju weszła sama zainteresowana. Na ustach miała olbrzymi uśmiech, przez co wyglądała w oczach nastolatki jeszcze lepiej niż przed kilkoma godzinami. Teraz naprawdę miała czego jej zazdrościć. Tych oczu, tych rys twarzy, tych ust, piersi, nóg.. Evan z pewnością był nią oczarowany.
- Czego znowu ode mnie chcesz, wariatko?
- Po prawie siedemdziesięciu latach witasz mnie w taki sposób? - zapytała wampirzyca, cicho wzdychając. Nawet zszedł jej ten uśmieszek z ust.
- A jak mam inaczej to robić skoro na nowo mnie prześladujesz?
- Och, przestań Evanie - zaczęła pieszczotliwie, podchodząc do złączonej w objęciu pary. Po jej mrocznym spojrzeniu można było zauważyć, że jest niezadowolona z takiego zachowania swoich "gości". - Kolejny raz o tym mówimy, a ty wciąż jesteś taki przekorny i niedostępny.
- Bo nie zamierzam brać z tobą ślubu - odparł stanowczo wampir, zasłaniając całą powierzchnia swojego ciała, Faith. Czuł, że musi ją chronić. Brittany była nieobliczalna i dobrze o tym wiedział.
- Ale dlaczego? Ta parszywa śmiertelniczka ci nie da tego co ja! Wyobrażasz sobie mieć z nią dzieci? - zapytała z odrazą, która doskonale jawiła się na jej twarzy. - Parszywe mieszańce.
Devoux uniosła brwi. Zauważyła, że ta cała sprawa jest faktycznie pomyłką, bo Evan nawet nic do niej nie czuł, a ta podła wampirzyca była utwierdzona w tym, że są parą. Zwłaszcza po tym, w jakiej pozycji się teraz znajdują. Dziewczyna przygryzła wargę i gwałtownym ruchem odsunęła się od chłopaka. Nawet nie miała pojęcia, dlaczego do niego przywarła.
- Nie jesteśmy razem - oznajmiła drżącym głosem. Wciąż nie miała odwagi, aby spojrzeć blondynce w oczy.
- A ja jestem wilkiem, bardzo śmieszne - prychnęła Brittany, łapiąc siedemnastolatkę za nadgarstek i przyciągając do siebie, mocnym szarpnięciem.
Dziewczyna, ze strachu nie była w stanie się poruszyć. Poczuła, jak jej włosy są odgarniane, a szyja odsłaniana. Zamknęła oczy, czując jak cała drży. Wiedziała, co teraz nastąpi. Wampirzyca chciała ją wyssać, a Evan pewnie tylko stał i podziwiał ten widok. W końcu sam niedawno chciał to zrobić. Nagle poczuła na swojej skórze coś ostrego, co przejeżdżało delikatnie wzdłuż jej szyi - to musiały być kły. I krew, która spływała z cienkiej rany. Faith żałowała, że w otoczeniu nie ma czegoś na czym mogłaby zawiesić wzrok w tych okropnych chwilach. Żałowała też, że nie zagłębiała się jeszcze w Księgę Zaklęć swojej matki. Wtedy może poradziłaby coś na to, teraz była bezbronna. Może nie całkiem, ponieważ jeszcze wczoraj była w stanie obronić się przed Evanem - przywołała moce, pokonała go. Jednak dziś, kompletnie nie wiedziała jak to ponownie zrobić.
- I co teraz? - zapytała melodyjnym głosem blondynka. Nie była już zła, a rozbawiona. To teraz ona rozdawała karty, mogła przecież zabić Devoux na tyle sposobów - wyzbyć się z niej krwi, skręcić kark, wyrzucić przez okno.. - Mam ją pozbawić życia czy jednak zgodzisz się, aby ze mną zostać? - zapytała z szerokim uśmiechem. Nastała cisza. Było słychać jedynie oddech i bicie serca czarownicy, która jako jedyna w tym pokoju wykazywała się funkcjami życiowymi.
- Dobrze, ale jest ważniejsza sprawa. Zgłodniałem - przyznał szczerze Evan. W końcu nic nie jadł od wczorajszego poranka. Miał nadzieję, że jego niedoszła żona zaoferuje mu pożywienie się nastolatką, wtedy mógłby jej telepatycznie przesłać wskazówki.
- Och, ta mała zdzira nie jest już nam potrzebna. Weź ją i się naciesz - rzuciła Brittany, z głośnym śmiechem. Myślała, że jest już wygrana. Mocno wykręciła do tyłu ręce Faith, na co dziewczyna odpowiedziała jej głośnym sykiem, po czym gwałtownie popchnęła ją w stronę bruneta. Tamten ustąpił, a siedemnastolatka upadła na brzeg łóżka.
Podniosła się z niego ciężko, czując jak łzy, zaczynają wydostawać się spod jej powiek, kiedy poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu. To były ręce mężczyzny. Pochylił się nad nią, a w jej głowie nagle zapanowała cisza, po której odezwał się jego pełen opanowania głos: Spokojnie, Faith, tylko cię ugryzę. Nie zabiję cię, obiecuję. Wezmę tylko trochę. Pomogę nam uciec. Dziewczyna spojrzała ukradkowo w stronę blondynki, była niewzruszona, jedynie obserwowała całą scenę. Oczy Faith się rozszerzyły, uświadomiła sobie, że wampirzyca nic nie słyszała. A może to działo się tylko w jej głowie? Tak, to był ten sam przypadek, jak ten, gdy oboje z Foresterem słyszeli głos Brittany, a byli sami w pokoju. To nazywało się telepatią. Dziewczyna cicho wypuściła powietrze, poczuła się dużo spokojniejsza. Wiedziała już, że brunet nie był przeciwko niej, a z nią. Nadstawiła szyję, co przy jego ruchach, wyglądało tak, jakby ją do tego zmuszał.
Po kilku sekundach, poczuła na swojej szyi delikatne ukąszenie - niczym komara. Przygryzła wargę, czując jak Evan powoli pije jej krew. I może to dziwne, ale tym razem było to dla niej wyjątkowo przyjemne. Devoux czuła się rozluźniona. Z każdą chwilą w swojej głowie czuła się coraz lżejsza, niczym bańka mydlana. Odpływała. W tym samym czasie Evan wnikał w jej myśli, przeglądał wspomnienia, i próbował zadrasnąć to najbardziej żywe, to uderzające prosto w centrum jej uczuć, to które było w stanie wywołać w złość. Podsuwał jej jeszcze myśli, które wywoływały w niej nienawiść do Brittany. Wampir nie potrzebował strachu szatynki, potrzebował jej furii. To ona mogła ich uratować.
Wraz z narastającymi emocjami w sercu Faith, ugryzienie zaczęło pulsować na jej skórze, wywołując coraz dotkliwszy ból. Krew dziewczyny nie była już tak podatna na ssanie, a skóra na gryzienie. Mimo tego, że podobało mu się to, Evan wiedział, że musi już się odłączyć, pozwolić ujść furii nastolatki na zewnątrz. Odsunął się i otarł usta jednym ruchem ręki. Spojrzał na jej twarz, jak jej oczy ciemnieją, a jej ciało podnosi się. Nie panowała nad sobą. Była niebezpieczna, zwierzęca, mrok przejął już kolejny raz nad nią kontrolę. Wiedział co musi zrobić.
- Oops, chyba coś poszło nie tak - wymamrotał kłopotliwie, udając skruszonego, jednak już po chwili na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Stanął obok Faith i wyciągnął z kieszeni swojej kurtki zapalniczkę. Trzymał ją zaraz przed jej twarzą.
- Nie, Evan, nie, nie próbuj - zaczęła mówić Brittany, gubiąc się w swoich słowach. Powoli cofała się pod ścianę. - Nie masz pojęcia, co spowodujesz. Nie zdajesz sobie jak ich ród jest niebezpieczny. Nie możesz.
- Owszem, mogę i wiem, bo zabrali mi rodzinę. - Uśmiech na twarzy Forestera powiększył się. - Żegnaj Morgan - dodał, po czym nacisnął na przycisk, dzięki któremu, już po chwili zabłysnął płomień.
Faith zacisnęła zęby, wpatrując się w płomień. Był piękny i przejrzysty, napełniał ją energią. Syciła się nią. Sięgnęła w stronę zapalniczki i przeniosła ogień na rękę, zaczął się powiększać. Wcale ją nie parzył. Jedynie przenikała z niego jeszcze większa energia, prosto w nią, przechodząc przez wszystkie żyły i nerwy, aż do serca. Była gotowa.
- Faith, zgaś to - poprosiła blondynka, drżała. Już teraz wiedziała, że nie ujdzie z tego życiem.
Nastolatka bezuczuciowym wzrokiem spojrzała na swoją rywalkę. Nie bała się jej już. W jej oczach była już tylko zwyczajnym śmieciem. Zaczęła stawiać kroki ku niej. Czuła, że z każdym centymetrem jej umysł się rozjaśnia, a ona poznaje prawdę. To ona to zrobiła. Zrobiła to, aby zabrać jej wszelką obronę. To ona zabiła jej matkę. I musiała tego pożałować. Nie mogło jej to ujść na sucho, bo teraz nie potrzebowała już nikogo do obrony, umiała sama o siebie zadbać. Potrafiła zniszczyć swojego wroga.
Zaczęła się unosić nad ziemią, a z jej ust wychodziły ciche, łacińskie słowa, których nawet nie rozumiał Evan. Dziewczyna nie mówiła do siebie, mówiła do duchów, żywiołów.. Mówiła do ognia. Wraz z ostatnim słowem, pomieszczenie rozbłysnęło jasnym światłem, od którego bił żar. Wampir zorientował się, że wszystko się paliło. Ogień się wciąż powiększał, a jego skóra była już bliska wyparowania.
Sytuacja z pewnością wyszła spod jego kontroli. Jeszcze nigdy nie był tak wystraszony. Jeśli nic nie zrobi, spłonie razem z całym domem. Nagle zorientował się, że słyszy głośne krzyki Brittany, błagała o pomoc. Płomienie ją pożerały, przeraźliwie sycząc. Nie szczędziły na swojej drodze nikogo. Krzyk ustał. To był koniec z nią - jego narzeczoną, której nigdy nie pokochał. Faith, musiała już skończyć. Z jej nosa zaczęła cieknąć krew, to z pewnością nie wróżyło nic dobrego. Mogła się przecież wykończyć.
Forester już wiedział. Wiedział, że nie pozostało mu nic innego niż atak. Odbił się od ziemi i w szaleńczym skoku, rzucił się na Faith, mocno wbijając w jej skórę swoje kły. Tak jak do tego doprowadził, tak właśnie musiał to skończyć. Nie zaczął nawet ssać, gdy zorientował się, że siedemnastolatka jest nieprzytomna.
Wyjął z niej kły, czując się winny za swój czyn. Nie powinien od razu tego robić, nawet jeśli jej krew byłaby jeszcze wspanialsza niż jest teraz. Ale czy to było w ogóle możliwe? Nie miał czasu na zastanawianie się. Ogień wydostawał się już na korytarz. Musieli uciekać. Wampir wziął w ramiona drobne ciało dziewczyny, po czym długim skokiem, wydostał się na zewnątrz. Zaczynało już świtać.
Od autorki: I tak oto jest nowy rozdział Unexpected! Z lekkim opóźnieniem, ale z jaką akcją! Poza tym pobiłam nim swój osobisty rekord, który teraz liczy 2204 słowa w jednym rozdziale. Nieźle, nie? Nowy rozdział będzie dopiero w przyszłym tygodniu, ponieważ w ten weekend wyjeżdżam w góry, a do czwartku wątpię, że się wyrobię. Zapowiadam, że uczucia rozkwitną! Kocham Was misiaki. x
Od autorki: I tak oto jest nowy rozdział Unexpected! Z lekkim opóźnieniem, ale z jaką akcją! Poza tym pobiłam nim swój osobisty rekord, który teraz liczy 2204 słowa w jednym rozdziale. Nieźle, nie? Nowy rozdział będzie dopiero w przyszłym tygodniu, ponieważ w ten weekend wyjeżdżam w góry, a do czwartku wątpię, że się wyrobię. Zapowiadam, że uczucia rozkwitną! Kocham Was misiaki. x
O mój bosz to jest takie świetne że nie wiem co mam napisać <3
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj dopiero teraz i z pewnością zostane na dłużej :)
Pisz , pisz bo wychodzi Ci to niesamowicie :*
A co do rozkwitających uczuć , widać to na pierwszy żut oka i bardzo się z tego ciesze ;)
Czekam z niecierpliwością na nn :***
Boże Drogi *.*
OdpowiedzUsuńJejku *.* Boże *.* Cudowny *.*
Tyle się działo *.* Już nawet nie wiem, co pisać *.* Jeku *.*
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoski. Chcę więcej, już nie mogę się doczekać nexta.
OdpowiedzUsuńmiłego weekendu. My też Cie kochamy ;**
Oooo! ;3 Nie mogę doczekać się na następny rozdział :) Udanego wyjazdu i weny do pisania ;33
OdpowiedzUsuńZajebiste czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebstar Adward - http://blackbloodvampireluke6.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń