Gdy Faith otworzyła oczy, była już w swoim własnym domu - poznała to od razu po jasnofioletowym kolorze ścian. Nie pamiętała nawet jak się tu znalazła, ale cieszyła się, że to nie jest dalej ten ogromny dom, który wyróżniał się swoim bogactwem w niewielkim i biednym miasteczku. Cicho ziewnęła i spojrzała na bok. Leżał przy niej.. Evan. To było zaskakujące odkrycie, nie spodziewała się go tutaj. Spał, całkiem spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Widziała, że miał na sobie czarną koszulkę, więc zapewne odwiesił swoją skórzaną kurtkę jeszcze przy wejściu. Niebywałe. Myślała, że nigdy się z nią nie rozstaje. Przygryzła wargę, spoglądając na jego umięśnione ramiona, na których znajdowały się przeróżne tatuaże. Zawsze podobała jej się taka forma ozdoby ciała, jednak sama nie zdecydowałaby się na nią. Robienie tatuażu musiało boleć, a ona ból znosiła nie za dobrze.
Nastolatka nigdy nie myślała też, że wampiry sypiają. W końcu w tych wszystkich książkach.. Jak dotąd, każda z nich okazała się być jedną wielką bzdurą, jednak dziewczyna na siłę chciała znaleźć jakieś podobieństwom między literaturą, a światem rzeczywistym. Mogłaby w taki sposób zabłysnąć jakoś w oczach wampira.. Ale po co? Przecież wcześniej go nienawidziła, a teraz chciała się z nim zaprzyjaźnić. To z pewnością nie było normalnym zachowaniem.
Śpiący Forester jest cholernie przystojny, przyznała w końcu w swojej głowie, po drodze gubiąc wątek ze wszystkimi wadami zainteresowanego. Cicho zachichotała, gdy w końcu przyłapała się na tym, co właśnie pomyślała i na tym, gdzie znajdowała się jej ręka - mocno trzymała wampira za rękę. Pewnie przez sen nie chciała, aby jej uciekł. Dziwne, że dopiero teraz to zauważyła.
Puściła go, prostując dłoń, która była nieco odrętwiała. Brunet wymamrotał coś pod nosem, jednak nie obudził się. Dziewczyna zadowolona z tego, powoli wysunęła się spod pościeli, ostrożnie wstała z łóżka i poszła do łazienki.
Szybko zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod prysznic. Gdy już spod niego wyszła, czuła się rześka. Była w naprawdę dobrym humorze - odkąd tylko otworzyła oczy, cały czas się uśmiechała, nawet mimo tego, że nie pamiętała większości wydarzeń tej nocy. Zauważyła jedynie w lustrze kolejną ranę na szyi, jednak nie przejęła się nią. Szczelnie owinęła swoje ciało ręcznikiem, uśmiechając się ukradkowo pod nosem. Cieszyła się z dobrego obrotu spraw.
Starając się nie wywołać skrzypienia podłogi, weszła do swojej sypialni i stanęła zaraz obok szafy z ubraniami. Nie chciała obudzić wampira, który - przynajmniej w jej mniemaniu - smacznie spał, wtulony w różową poduszkę z jednorożcem. Pamiętała jak dostała ją na dziesiąte urodziny od swojej mamy. A teraz ona nie żyła, przypomniała sobie dziewczyna, i już nigdy nie dostanę od niej żadnego prezentu. Na tą myśl, jak na zawołanie, wszystkie negatywne uczucia powróciły. Dziewczyna przygryzła wargę, aż do momentu, gdy popłynęła z niej strużka krwi.
Gdy szatynka poczuła tylko ten znajomy, metaliczny smak na swoich ustach, zrozumiała, że powinna bardziej uważać na swoje czyny - łóżko lekko zaskrzypiało, a brunet na nim śpiący, zaczął się niespokojnie wiercić. Wyczuł ją i jej krew. Był teraz bliski przebudzenia przez jej lekkomyślne poddanie się emocjom.
Dobrze wiedziała, jak jej krew na niego wpływa, nawet jeśli się do tego nie przyznawał. Drżał za życiodajną cieczą, płynącą w jej żyłach. Zrobiłby wszystko, aby jeszcze kiedyś jej skosztować.. Nie, to nie tak, pomyślała.
Siedemnastolatka, kręcąc głową, otarła wierzchem dłoni krew z wargi i podbródka. Fantazja zdecydowanie ją poniosła zbyt daleko. Z pewnością istniało wiele innych kobiet, które dla wampira miały równie smaczną krew, co ona, a może i lepszą. Dlaczego tylko ona miałaby być wyjątkowa? I dlaczego miałaby być w ogóle wyjątkowa? Była tylko zwykłą nastolatką z północnej Anglii, która jedynie miała "dodatkowe" zdolności. To nie było nic wielkiego, co czyniłoby ją jakąś inną, być może lepszą.
Faith wysunęła szufladę, mocno trzymając krawędź ręcznika, po czym wyciągnęła świeżą bieliznę. Z kolejnej zabrała parę czarnych jeansów, a następnie otworzyła szafę, pełną kurtek, bluzek, sukienek i innych ubrań, które można było włożyć na górną część tułowia. Dziewczyna tępo wpatrywała się w zawartość mebla. Nie miała żadnego pomysłu, co może tego dnia na siebie założyć.
- Proponuję granatowy golf - odezwał się niespodziewanie Evan, który najwidoczniej dopiero co się przebudził. Musiał zauważyć jej niezdecydowanie. W jego głosie można było jeszcze usłyszeć seksowną chrypkę.
Devoux zmrużyła oczy i odwróciła się w stronę bruneta, badając go uważnie wzrokiem. Siedział na łóżku z wyciągniętymi nogami, które krzyżowały się w kostkach, zwyczajnie opierając swoje plecy o zagłówek łóżka. Wpatrywał się w nią tymi swoimi intensywnymi, brązowymi oczami, z których na nowo, nie potrafiła nic wyczytać oprócz obojętności.
- Skąd wiesz, że mam właśnie coś takiego w swojej szafie? I na dodatek jeszcze w takim kolorze? - zapytała podejrzliwie, raz spoglądając na niego, raz na szafę. - Chyba nie przeglądałeś moich ubrań?
- Nie, jedynie zrobiłem w nich porządek. - Mężczyzna zaśmiał się sarkastycznie, na co szatynka jedynie kilka razy zamrugała oczami i dokładnie zaczęła wertować wnętrze szafy, rozdzielając każde z ubrań rękoma, aby móc mu się dokładnie przyjrzeć.
Owszem, znalazła granatowy golf. Wiedziała, że go ma. Ale to nie wywołało w niej szok, a dokładnie dwie sekundy później, zdenerwowanie. Ponad połowy z jej ubrań nie było, a zamiast nich pojawiły się inne - męskie, oczywiście w najróżniejszych "odcieniach" czerni.
- Czy-ty-zwa-rio-wa-łeś?! - wykrzyczała dokładnie sylabizując całe zdanie, ze złością wpatrując się w zawartość szafy. Zapadła cisza, która pozwoliła dziewczynie na podjęcie ostatecznego kroku: zaczęła prędko wyciągać z szafy ubrania bruneta i wyrzucać je prosto na dywan.
Oczy wampira rozszerzyły się w szoku. Pośpiesznie wstał z łóżka i próbował ratować swoje ciuchy jeszcze przed upadkiem. Dzięki swojej nadprzyrodzonej szybkości zdążył zatrzymać każdą z rzeczy, jeszcze przed bliskim spotkaniem z podłogą.
- Ej, uspokój się! Te rzeczy są warte więcej niż twój laptop! - zawołał.
Silnie złapał nastolatkę w nadgarstkach, nie pozwalając jej na wyrzucenie kolejnej partii ubrań. Wystraszona pisnęła i zastygła w ruchu, trzymając w ręce zarazem wieszak i krawędź ręcznika. Jednak nie przeszkodziło jej to w dalszym krzyku:
- Co to wszystko ma znaczyć?! Gdzie są moje rzeczy?!
- Tymczasowo wiszą w garderobie - oznajmił, na co szatynka uniosła brwi. Nawet nie wiedziała, że istnieje coś takiego w tym domu. - Jest na końcu korytarza - dodał pośpiesznie. Faith pokiwała głową. Może miał rację, w końcu w tym pokoju jeszcze nie była.
- A twoje ubrania są tutaj, bo?
- Stwierdziłem, że w tych okolicznościach powinienem zamieszkać z tobą.
- A to niby dlaczego? - zapytała z jadem w głosie, odpychając od siebie Evana, zdecydowanym ruchem ręki. Nie stawiał jej żadnego oporu, od razu ją puścił i się odsunął.
- Po pierwsze, żeby się chronić przed takimi jak Brittany - wytłumaczył spokojnie, na co dziewczyna prawie niewidocznie się uśmiechnęła. Zastanawiała się, czy wampir ma więcej takich morderczych narzeczonych z potrzebą dominacji w związku. - Po drugie nie panujesz nad swoim mocami, o czym wiesz wręcz doskonale. Musimy ci znaleźć kogoś, kto ci pomoże.
- Dobrze - odparła zrezygnowana. Na znak zgody, z powrotem zaczęła z powrotem umieszczać w szafie ubrania, które trzymała w ręce. - Ale zaraz potem się stąd wyprowadzisz.
Brunet kiwnął głową i podał jej rzeczy, które trzymał w rękach, a ona postąpiła z nimi tak, jak z poprzednimi. Jednak wraz z tym ruchem, ręcznik na jej ciele poruszył się, po czym zaczął już na dobre zsuwać się po jej szczupłym ciele. Evan, widząc to, złapał go, jeszcze przed całkowitym upadkiem. Zdążył zatrzymać się na jej biodrach, jednak odsłaniał jej nagie plecy i zarys krągłych piersi.
Forester przygryzł nerwowo wargę, starając się opanować rosnące w swojej dolnej partii ciała podniecenie. Nastolatka była naprawdę piękna. Podciągnął do góry ręcznik, aby zakryć kształty dziewczyny, które w ciągu kilku kolejnych sekund byłyby w stanie doprowadzić go do istnego szaleństwa. Kątem oka widział rumieńce na jej policzkach. Był prawie pewien, że nie była przyzwyczajona do takich kontaktów z mężczyznami, dlatego chciał zachować jej prywatność.
- Dziękuję - wyszeptała i odwróciła się w jego stronę.
Dopiero teraz zauważyła, że ubrania, które sobie przyszykowała, leżały pod jej stopami. Chciała je podnieść, jednak brunet był szybszy. Wolał się po nie schylić, aby zapobiec kolejnemu zsunięciu się ręcznika. Podał jej komplet ubrań, po czym wyjął wieszak z granatowym golfem, który przewiesił przez jej nadgarstek.
- Pomoże ci ukryć tą ranę na szyi - oznajmił, puszczając jej "oczko" i robiąc krok w bok, aby nie tarasować jej drogi. Wcześniej powstrzymywał ją swoim ciałem od jakiegokolwiek ruchu, teraz nie miał już takiej potrzeby.
- Znów dziękuję - zachichotała. - Pójdę się ubrać - dodała i już po chwili ponownie zniknęła w drzwiach łazienki.
Evan za to wykorzystał ten moment, aby zejść na dół do kuchni, aby móc odwdzięczyć się dziewczynie za to, że zgodziła się w końcu, aby został. Jednak gdy był już na parterze, zorientował się, że nie może zajść dalej niż metr od schodów. Jego ciało spotykała niewidzialna bariera, praktycznie nie do zniszczenia.
Przecież był zaproszony do tego domu, więc jak to było w ogóle możliwe? Wiedział, że pewna część budynku była dobudowana po pożarze w 1999, ale nie myślał, że to mogło mieć jakieś znaczenie. Jeśli był zaproszony do środka, powinien mieć dostęp do całego domu. Głośno westchnął, kręcąc głową. Próbował uderzać w magiczną "ścianę", jednak bezskutecznie. Zaprosić go do drugiej części domu mógł jedynie śmiertelnik, zatem nie zostało mu nic więcej do zrobienia, niż czekanie na Faith, aż w końcu wróci ubrana z łazienki.
Po czterdziestu minutach, tak też się stało. Dziewczyna szła schodami na dół, dziwiąc się zachowaniem mężczyzny. On za to siedział znużony na jednym ze stopni, przeklinając w duchu kobiety i to ich strojenie się przed lustrem, które dobrze mówiąc, mogłoby trwać całe wieki. On w łazience spędzał co najwyżej dziesięć minut, dlatego irytowało go rozwlekłe zachowanie płci przeciwnej.
- Co tu robisz? - zapytała, gdy zeszła już na sam dół. Stanęła zaraz przed nim.
- Czekam, jeśli nie zauważyłaś jeszcze - odpowiedział cicho, odwracając wzrok. Wpatrywał się właśnie w obraz, który wisiał na jednej ze ścian w salonie. Przestawiał młodą kobietę, która spoczywała na bogato zdobionej leżance. Dzieło liczyło z pewnością już co najmniej kilkaset lat i musiało być sporo warte. Zastanawiające było to, skąd babka szatynki posiadała w swoim domu takie rzeczy.
- Rozumiem - oznajmiła, gdy z jej ust wydało się ciche westchnienie. Doskonale zrozumiała, że wampir ma na nowo zły humor i lepiej nie komunikować się z nim, aby przypadkiem nie mieć jego kłów w swojej szyi.
Odwróciła się już na pięcie, aby udać się do kuchni, jednak poczuła palce bruneta na swoim nadgarstku. Zatrzymywał ją. Spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Wpuść mnie.
- Co? Przecież tu jesteś.
- Do drugiej części domu - dodał, przewracając oczami. Siedemnastolatka była taka niedomyślna, niesamowicie go to irytowało. - Mogę przebywać tylko w jednej.
- Jakiej części? O czym ty mówisz? Przecież to jeden budynek. I dlaczego niby możesz przebywać tylko w jednej? Po co ci moje zezwolenie?
- Po pierwsze, wampiry nie mogą wchodzić do domów, w których mieszkają śmiertelnicy bez zaproszenia. Po drugie, ten budynek został częściowo spalony w 1999 roku, a druga część została dobudowana rok później, więc tak jakby to dwa różne domy.
- Uch.. dobrze - mruknęła niepewnie nastolatka i przygryzła wargę, po czym wyprostowała się i spojrzała z powagą na mężczyznę. Doskonale wiedziała, że traktuje ją jak dziecko, nawet mimo tego, że była prawie dorosła. Chciała to zmienić. - Wejdź, proszę - wypowiedziała dokładnie i powoli.
Wampir w tym czasie wstał i podszedł do bariery, która chwilę wcześniej jeszcze istniała, po czym pomachał ręką, aby upewnić się, że ma już dostęp i do tej części posiadłości. Dłoń bezproblemowo przechodziła przez powietrze, a więc został wpuszczony przez duchy.
Śmiało postawił kolejny krok, po czym wraz z nastolatką, udali się do kuchni. Zamierzał jeszcze dziś skontaktować się z dawną przyjaciółką swojej matki, która również była czarownicą i mogła im pomóc.
Od autorki: I oto jest, wyczekany przez Was rozdział. Nie wyszedł aż tak cudownie, jak w mojej głowie, jeszcze przed pisaniem go, ale i tak nie jest źle. Nie było praktycznie żadnej akcji, więc starałam się, aby nie był krótki. Końcówka naprowadziła Was w pewien sposób również na to, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się spodobało. Serdecznie dziękuję za miłe opinie na temat poprzednich rozdziałów na twitterze, czy asku. Kocham i pozdrawiam. x
Od autorki: I oto jest, wyczekany przez Was rozdział. Nie wyszedł aż tak cudownie, jak w mojej głowie, jeszcze przed pisaniem go, ale i tak nie jest źle. Nie było praktycznie żadnej akcji, więc starałam się, aby nie był krótki. Końcówka naprowadziła Was w pewien sposób również na to, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się spodobało. Serdecznie dziękuję za miłe opinie na temat poprzednich rozdziałów na twitterze, czy asku. Kocham i pozdrawiam. x
omg genialny xcvzgxvhzx kocham to opowiadanie i niecierpliwie czekam na kolejny ♥ @bromalikx
OdpowiedzUsuńcudnyy...
OdpowiedzUsuńNo to zaległości powoli nadrabiam. Podoba mi się jak zaczęłaś prowadzić to opowiadanie. Chociaż jednak za szybko Faith zaakceptowala Zayna i to kim jest. Mimo, że obiecała mu pomóc to jednak powinna być bardziej asertywna z tym mieszkaniem. Ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lady Spar
[nieskonczone-uczucia]
Jejuś, muszę nadrobić to opowiadania! :* Boski, genialny, cudny! <3 Dodaje do obserwowanych i linków u siebie!
OdpowiedzUsuńhttp://artystyczny-zawrot-szczescia.blogspot.com
:*
Przeczytałam Twojego bloga i bardzo mi się spodobał. Budujesz wspaniałe opisy i masz nietuzinkowe pomysły. Życzę weny i pisz dalej!
OdpowiedzUsuń