poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 10: Śmierć jednak wybiera

Faith obudziła się w swoim łóżku i ledwo otworzyła oczy, kiedy zorientowała się, że stała nad nią właśnie zatroskana matka. Poczuła jej delikatne palce na swoim ciele, po czym wydała z siebie ciche westchnienie. Czuła się jak po zeszłorocznym sylwestrze u Madison, gdzie pierwszy raz zasmakowała alkoholu i o mało co nie zdemolowała koleżance domu. Następnego dnia, oczywiście czuła się tragicznie - okropnie bolała ją głowa i czuła niewypowiedzianą suchość w gardle - czyli po prostu miała kaca. Tylko że tym razem przyczyna jej stanu była całkiem inna. Nastolatka przymknęła jeszcze zmęczone oczy. Nie miała nawet siły, aby przypominać sobie zdarzeń sprzed omdlenia. W sumie nawet nie chciała. Wolała, aby wszystko wciąż wydawało się być dalekim snem, który już minął.
- Faith? Wszystko dobrze? - zapytała Melanie, cichym, łamiącym się przy końcu wypowiedzi głosem. - Z pewnością nie pamiętasz, ale pogotowie cię przywiozło.
Młoda Devoux ponownie otworzyła oczy i spojrzała śpiącym wzrokiem na matkę. Może nie pamiętała zbyt dokładnie, ale była pewna, że przy jednym z marzeń sennych poczuła się tak, jakby ktoś ją niósł na rękach. Nie miała jedynie pewności co do tego, czy faktycznie to był przekaz rzeczywistości, czy może wymysł jej skołatanej trudami głowy.
- Mówili coś? - wyszeptała Faith, patrząc prosto w oczy matki. Kobieta usiadła obok niej na łóżku i odgarnęła kosmyk ciemnych włosów z jej twarzy.
- Tak, że coś cię ugryzło. Ale to chyba nic poważnego, przynajmniej tak przypuszczam.
- Mamo, ja wiem, że ty wiesz co to jest i ja również wiem, kim był ten stwór.
- To nie czas na takie rozmowy, naprawdę - oznajmiła szorstko matka dziewczyny, zabierając dłonie z jej rozpalonego czoła, po czym szybko się podniosła. 
Melanie starała się chronić swoją córkę, jak tylko mogła od stworzeń magicznych i jej prawdziwego przeznaczenia, a ona tylko jej to utrudniała. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała poruszyć ten temat, ale nie była jeszcze gotowa i nie zapowiadało się na to, aby kiedykolwiek była. Faith była tylko jej małą i uśmiechniętą córeczką, którą skrzywdziła natura, zupełnie tak jak ją. W takich chwilach naprawdę żałowała, że zdecydowała się na stały związek i dziecko. Nie dlatego, że nie kochała swojej córki, ale dlatego, że już od samej ciąży wiedziała, że będzie ona miała zniszczone życie. A przynajmniej każdy jej to powtarzał. W tej chwili musiała przyznać się również do swojej naiwności - siedemnaście lat temu, kiedy zdecydowała się na małżeństwo z Rickiem, miała nadzieję, że dzięki jego człowieczeństwu, moc w żyłach dziewczyny wygaśnie chociaż częściowo. Niestety nie udało się, a teraz zdawało się, że moc jej córki jest kilkukrotnie większa od jej własnej, co gwarantowało jeszcze większe niebezpieczeństwo dla całej rodziny.
- Widziałam anioła - powiedziała twardo Faith, łapiąc nadgarstek matki, zanim jeszcze zdążyła odejść. Mimo swojego stanu, usiadła na łóżku i wzrokiem zmusiła matkę do tego samego. Miała nadzieję, że zmusi ją to do mówienia.
- Faith, naprawdę..
- On mi powiedział, że ja.. Że coś jest ze mną nie tak. O co chodzi? Czuję się tak, jakby każdy wiedział o mnie wszystko, oprócz mnie samej. A w bibliotece naprawdę dzieją się szaleństwa. Na dodatek jestem śledzona przez.. wampira. To nie jest normalne.
Melanie pokręciła głową ze smutkiem. Czuła się jeszcze gorzej niż chwilę temu. Nie miała już żadnych argumentów, aby odciągnąć tą rozmowę na późniejszy termin. Może to i nawet dobrze. Jej sama matka powtarzała, że dziewczyna już od samego dzieciństwa powinna być uświadamiana o swojej odmienności oraz przeznaczeniu. Może i miała rację, nastolatka w takich okolicznościach musi potrafić się bronić przed złem. Kobieta wstała z miejsca i popatrzyła znacząco na córkę.
- Zaraz wrócę, muszę coś przynieść.
Szatynka pokiwała głową, a pani Devoux powędrowała do swojej sypialni, która mieściła się na parterze domu. Rozejrzała się wokół i cicho westchnęła. Ciężko przychodziło jej zapoznanie swojej córki z prawdą. Przykucnęła przy szafie, a następnie odsunęła jej dolną szufladę. Odgarnęła stertę starych swetrów, a jej oczom ukazała się ogromna, a zarazem zniszczona księga. Wydobyła ją i przetarła. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy ujrzała w kącie okładki niewielkie nadgryzienie, w którym dokładnie można było dojrzeć ślady dwóch małych ząbków. 
W tej chwili przypomniał się jej moment z własnego dzieciństwa, kiedy to w wieku trzynastu lat przygarnęła do domu szczura w tajemnicy przed Geraldine, czyli jej własną matka. Niestety trzymała go tylko w pudełku, które szybko rozgryzł i opuścił. Reszta historii była już raczej wiadoma - cały pokój był naznaczony dwoma małymi, szczurzymi ząbkami w mniejszym lub większym stopniu. Melanie jak dziś pamiętała krzyki swojej matki i narzekania o to, jak mogła dopuścić do takiego czynu, zwłaszcza, że celem tej ogromnych rozmiarów "zbrodni" okazała się być księga z czarami.
Kobieta wstała i wyszła z pokoju, mocno trzymając w rekach pamiętną księgę. Trudno było jej się z nią rozstać, bo to na jej treści się wychowała. Co prawda teraz już jej nie potrzebowała, ponieważ znała każde zaklęcie z niej na pamięć, ale wciąż ciągnęła się za nią chmara wspomnień i sentymentów. Spojrzała jeszcze raz na przedmiot i pokiwała głową. Szedł z pewnością w dobre ręce, ponieważ jej córka była urodzoną pedantką i nadmiernie dbała o swoje rzeczy. Nagle Melanie usłyszała długi i donośny zgrzyt, dochodzący z kuchni. Westchnęła donośnie, zgadując, że już kolejny raz w tym tygodniu, jakiś posłaniec Forestera na nią poluje. Mężczyzna najwidoczniej nie zamierzał odpuścić. Odwróciła się i nagle, dosłownie kilka centymetrów przed jej piersią, pojawiły się dopiero co zaostrzone noże, które z lekkością unosiły się w powietrzu. 
- Słaby chwyt, próbuj dalej! - zawołała kobieta, nie przejmując się nawet tym, że Faith znajduje się na górze. Skoro już miała dowiedzieć się o swojej historii i mocach, to mogła jeszcze wiedzieć, co się dzieje z jej matką, kiedy nikogo nie ma w domu.
W tej samej chwili siedemnastolatka, zadziwiona krzykiem matki wstała z łóżka i powędrowała do drzwi pokoju. Zachowanie jej rodzicielki, jak i jej własna intuicja podpowiadała, że w domu kryła się jeszcze jedna, trzecia osoba. I z pewnością nie był to żaden przyjaciel rodziny. To na pewno była jakaś istota nadprzyrodzona. Dziewczyna zaczęła cicho i powoli zmierzać ku schodom, nie chciała, aby ktokolwiek ją usłyszał. Wciąż czuła się słabo, dlatego wolała podtrzymywać się ścian. W chwili, w której wyszła naprzeciw zejściu w dół, osłupiała. Jej matka stała w połowie schodów, przed piersią miała całą kolekcję noży, a od tyłu, szykowała się do wbicia niewielka strzykawka, którą trudno było jej nawet dostrzec. Zdziwiło jej to, że nie zastosowała magii, bo jeśli ona i babka były czarownicami, ona również musiała. Faith nawet nie czekała na to, aż jej rodzicielka się zorientuje o zagrożeniu, zaczęła od razu krzyczeć:
- Mamo, mamo! Z tyłu! Za tobą!
W tej samej chwili Melanie z rozszerzonymi w strachu oczami się odwróciła w jej stronę, a strzykawka nagle wbiła się w miejsce, w którym jeszcze biło jej serce. Kobieta wykrzyknęła głośno coś niezrozumiałego, po czym upadła na schody, a następnie się z nich stoczyła. Po chwili jej ciało pokryło się szarością i zaczęło przypominać kamień.
Faith porwała się płaczem i szybko zbiegła na sam dół, nawet nie zważając na swoje bezpieczeństwo. Kucnęła przy matce i sięgnęła do jej szyi, aby sprawdzić puls, lecz na darmo. Jej matka nie żyła. Dziewczyna ciasno przytuliła jej już zimne ciało i krzyczała do niebios, błagając o zwrot matki. Wiedziała doskonale, kto ją zabił. Jednak dlaczego i tym razem anioł nie mógł jej pomóc? Przecież miał kontakt z Bogiem, a on według książek mógł wszystko..

Od autorki: No cóż, wyszedł rozdział średni, ale mimo wszystko jestem z niego zadowolona, bo po prawie dwóch miesiącach nareszcie udało mi się ruszyć dalej z tą historią. Zmieniłam nieco opisy bohaterów, jak i ras w podstronie o świecie przedstawionym, dlatego polecam się z nimi zapoznać. To tyle ode mnie. Dziękuję za jakiekolwiek komentarze pod tym rozdziałem i za tych, którzy ze mną zostali. Do napisania! :)

11 komentarzy:

  1. Biedna Faith...co ona teraz zrobi,przecież nie wiedziała jakie posiada jeszcze moce..
    cudny rozdział*_*
    czekam na nn:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Superowy rozdział! Ciekawe co zrobi Faith.
    Cieszę się, że wróciłaś.:)) No to do następnego,czekam niecierpliwie i węży życzę. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + okropnie jestem ciekawa co chce zayn od niej. Hmm...

      Usuń
  3. Jest genialny *-*
    Szkoda mi mamy Faith :c
    Czekam niecierpliwie :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Żartujesz?! Jest niesamowity ^_^ wow sporo się dowiedziałam z tego rozdziału. A no właśnie gdzie ten Anioł co????!!!!! :((biedna Melanie.. Ciekawe co z księgą. Czekam na kolejny nie mogę się doczekać *. *
    @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity rozdział. Naprawdę szkoda mi Faith, co ona teraz zrobi? przecież matka miała jej wszystko powiedzieć. Teraz jest sama, oby ktoś jej pomógł... Rozdział super czekam na nexta Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie delikatnie przypomina mi Dary Anioła ;D Super rozdział!! Czekam na kolejny.
    P.S. Wybacz, że zaniedbałam poprzednie rozdziały i nie dodawałam komentarzy. :) xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Haha, ja nigdy nie oglądałam ani nie czytałam Darów Anioła, więc jestem troszkę w szoku. Chyba przez Ciebie będę musiała to zmienić, bo jestem ciekawa. :D

      Usuń
  7. Rozdział świetny <3 Czekałam na niego dwa miesiące i się doczekałam <3 Masz cudowny talent, nic dodać nic ująć <3 Ach *.* Zabrakło mi w tym rozdziale Zayn'a, no ale jakoś wytrzymam <3 Czekam na następny :*
    Życzę Weny i Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No to postanowiłaś zaszaleć i wznowić opowiadanie z grubej rury :P
    Współczuje Faith i jestem ciekawa jak dalej potoczy się historia dziewczyny, gdy jej matka nie żyje.
    Pozdrawiam, Lady Spark
    [nieskonczone-uczucia]

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdzial geniealny! Nie moge sie doczekac kolejnego wiec juz lece! Pozdrwiam *µ*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy