poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 3: Szkoła przetrwania

Pierwszy, zwyczajny dzień w nowym roku szkolnym, który już od samego wejścia Faith do budynku szkoły był tragedią. Wszystko zaczęło się w drodze na angielski, kiedy wpadła na szkolnego sportowca, Ricka. Została wtedy przez niego przypadkowo staranowana i oblana sokiem z owoców leśnych, który na ubraniu dziewczyny pozostawił duży, bordowy ślad. Chłopak wydawał się mieć piłkę do nogi zamiast mózgu, ponieważ zamiast przeprosić, zaczął się idiotycznie śmiać ze swojego czynu. Zażenowana siedemnastolatka podążyła do toalety, starając się zakryć swoim kardiganem ciemną plamę na wczoraj kupionej, lśniąco białej koszuli. Faith nawet nie próbowała sprać plamy mydłem, wiedząc, że to i tak nic nie da, a może nawet i pogorszy sytuację. Po krótkim zastanowieniu weszła do jednej z kabin, po czym wyjęła - nawet mimo wielu prań - brudno białą koszulkę, w której zawsze ćwiczyła na w-fie. Faith wyszła z kabiny i stanęła przed lustrem. Nie wyglądała w nowym ubraniu zbyt dobrze, lecz było ono lepsze od brudnej koszuli, którą właśnie umiejscowiła w swojej torbie. Poprawiła włosy, po czym znów pokierowała się w stronę sali od angielskiego. Na korytarzu było pusto, co było równoznaczne z tym, że już od dawna trwała lekcja.
Siedemnastolatka niepewnie popchnęła drzwi sali, po czym do niej wstąpiła. W każdej ławce ktoś siedział oprócz jednej, tej przeznaczonej dla niej, na samym przodzie klasy. Nauczycielka rozdawała każdemu uczniowi jakąś kartkę, prawdopodobnie z Przedmiotowym Systemem Oceniania. Miała nadzieję, że będzie on na tyle sprawiedliwy, że będzie obejmował jakieś ulgi ze względu na jej ostatnio nieprzespane noce. Doskwierały jej one niemiłosiernie. O dziwo tej nocy przespała całe sześć godzin. Jednak stało się to tylko dlatego, że bestia się nie pojawiła. Faith miała nadzieję, że tak już pozostanie. Szybko zajęła wolne miejsce i wypakowała nowokupione książki wraz z zeszytem. Akurat anglistka podeszła do jej ławki. Dziewczyna dopiero teraz mogła przyjrzeć się jej urodzie. Na oko miała około pięćdziesięciu lat, a jej farbowane blond włosy wraz z siwymi odrostami spięte były w koka. Ubrana była w sposób wyjątkowo subtelny i wyszukany. Nie wyglądała niczym stara babcia w berecie i fartuszku, ale jak dojrzała, elegancka i pewna swojej wartości kobieta.
- Nowa uczennica, jak mniemam - wymamrotała kobieta z pełnym protekcjonalności wzrokiem, skierowanym prosto w nastolatkę. Devoux czuła się przy niej jak mała, szara myszka, która jak najszybciej musi się schować pod miotłę, aby nie zostać złapaną i zabitą. Na jej ławce również wylądowała biała, prostokątna kartka. Od razu się z nią zapoznała.
Kiedy nauczycielka usiadła przy biurku, zapisując coś w dzienniku, Faith poczuła czyjś łokieć, opierający się na jej ramieniu, oraz kogoś, kto wgapia się w bazgroł, który rysowała na okładce zeszytu. Spojrzała w stronę nieznajomej osoby. Była to szatynka z rudo-czerwonym ombre oraz szerokim uśmiechem, który obnażał jej białe zęby. To szokujące jak można mieć tak czyste zęby, bo Faith nawet mimo codziennego mycia zębów i różnych, dość regularnych wybielań, nie udało się uzyskać takiego efektu.
- Co to? - zapytała nieco piskliwym głosem dziewczyna. Devoux spojrzała na nią z lekką odrazą, ponieważ nienawidziła wścibskich ludzi, a jej rozmówczyni widocznie taka była.
- Nic.
- Proponuję zmianę zeszytu. Pani McQuillen systematycznie sprawdza nasze notatki i to w jaki sposób wygląda nasz zeszyt. Wścieknie się za.. to bliżej niezidentyfikowanej nazwy coś. Spróbuj być dla niej miła. Takiej zołzy jak ona jeszcze w życiu nie znałaś.
- Dzięki za cenną radę - westchnęła Faith, przewracając oczami. Czuła, że nie potrzebuje żadnej towarzyszki, która będzie jej radziła co zrobić, aby anglistka nie była na nią zła. Tak naprawdę, dziewczyna nie potrzebowała nikogo bliskiego. Przecież miała dawnych przyjaciół. Przecież mogła skontaktować się z nimi w każdej chwili.. Tylko że był jeden problem. Nie mogła się z nimi spotkać, przytulić - za to mogła co najwyżej pomachać do kamerki w laptopie.
To było wszystko winą ojca, który wyrzucił ją i mamę z ich poprzedniego domu. Gdyby nie to, nastolatka ciągle uczęszczałaby do swojej byłej szkoły i spotykała się ze swoimi byłymi przyjaciółmi. Kiedy wszystko tak dobrze się ukladało, a ona była bliska zdobycia serca Dave'a, największego przystojniaka w Shildon, musiała wyjechać, zostawić wszystko za sobą; zacząć od nowa.
- Haloo, ziemia do nowej - zaśmiała się nowopoznana szatynka, machając Devoux dłonią przed oczami. Nastolatka potrząsnęła głową, patrząc na koleżankę dużo przytomniejszym wzrokiem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że oczy jej koleżanki z klasy są tego samego, dziwnego koloru, co końcówki jej włosów.
- Jestem Faith - odezwała się, zbierając jak najwięcej swoich sił, aby się uśmiechnąć. Co prawda wyszło jej sztucznie, lecz to lepsze niż nic. Może myliła się co do niej, a dziewczyna nie była aż taka zła. Może wystarczyło tylko dobrze ją poznać? Przecież kilka lat temu z nią było dokładnie tak samo. Była skryta, tajemnicza, nikt jej nie znał tak naprawdę, a wszyscy uważali ją za zwykłą kujonicę. To wszystko zmieniła Caroline, przez którą stała się niczym nowonarodzona.
- Miło mi, Samantha. Ale mów po prostu Sam.
Kolejne pięć lekcji minęło zadziwiająco szybko. Gdyby nie pani McQuillen, Faith byłaby w stanie przyznać, że nauczyciele w tej szkole są wyjątkowo mili. Za to uczniowie.. Nikt szczególny jej nie przypasował, chociaż kilka osób z początku wydawało się być sympatyczne. Jednak dziewczyna nie narzekała na brak zajęć podczas przerw, ponieważ krok w krok podążała za nią Samantha. Po ponad godzinnej rozmowie, cudem udało się ją przekonać, aby nie odprowadzała ją do domu.
Podczas drogi do domu, siedemnastolatka czuła się znów nieswojo. Pobyt z ludźmi zrobił jej dobrze, ponieważ dotychczas nie myślała o tym, co czeka ją w starym domu. Najgorsze było to, że wraz z ponurym myślami, przyszedł znany już jej niepokój. Cały czas oglądała się za siebie, by sprawdzić czy wyobraźnia nie robi jej figli i czy nikt za nią nie idzie. Za każdym razem wokół było pusto. Jednak na każdy głośniejszy hałas - zwłaszcza szelest lub tupot, dziewczyna gwałtownie się rozglądała, patrząc czy nie czai się za nią morderca.
W domu na nastolatkę czekała matka, która akurat gotowała obiad. Gdy Devoux poczuła zapach przygotowywanego jedzenia, pierwszy raz poczuła, że jej dom nie jest tylko zwykłym budynkiem, lecz miejscem gdzie mieszka i prowadzi nowe życie. Uśmiechnęła się pod nosem na tą myśl. Jednak jej narastający, dobry nastrój popsuło to, co usłyszała z głośnika telewizora:
"Wczoraj w okolicach wieczornych zabita została grupa młodzieży w wieku od lat szesnastu do osiemnastu. Powodem zgonu najprawdopodobniej było wyssanie przez dzikie zwierzę, dlatego prosimy o szczególną ostrożność, ponieważ bestia może kryć się również za rogiem waszego domostwa!" 
Faith zmrużyła oczy, wpatrując się w ekran. Czyli mogła mieć rację, że coś za nią szło, szykowało się do ataku. Jednak.. Czemu nie zaatakowało? Wraz z zadaniem sobie tego pytania, szatynka spojrzała na okno z niemałym zaszokowaniem. Przed werandą stał lis. Wpatrujący się prosto w jej okno. Jednak nie to było najgorsze. Jego oczy i sierść przypominały płonący pomarańcz ombre Samanthy, jak i jej tęczówek. Nie, musiało jej się na pewno wydawać. Albo to był zwyczajny zbieg okoliczności. Bo przecież ludzie tak zwyczajnie nie zamieniają się w lisy.. Lub lisy w ludzi.

Od autorki: Woohoo, a więc jest juz trzeci rozdział. Dziękuję serdecznie za komentarze i coraz powiększające się liczby obserwowanych i informowanych, nawet nie wyobrażacie sobie jak to motywuje mnie do pisania! Mam nadzieję, że ten rozdział spodobał Wam się równie tak samo jak dwa poprzednie. Jeśli tylko macie chwilkę czasu, proszę o komentarze z opiniami. Wcale nie muszą być długie, wystarczy samo 'fajne' lub 'niefajne'. Nowy rozdział już w weekend. :)

7 komentarzy:

  1. I tak wole czytać to na wattpadzie. Ale powtórze : To jest wspaniałe !!
    I czekam do piątku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo cudo cudo!!! Uwielbiam opowiadania z nutką tajemnicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeejjj świetnie :)jestem ciekawa co się za tym kryje :))będę czekać na kolejny Genialnyy rozdział:D powodzenia i życzę weny @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  4. Z biegiem czasu Faith na pewno przywyknie do nowej szkoły, nowych ludzi i w ogóle do całej tej nowej atmosfery. Chłopak, który wylał na nią ten sok to kompletny palant, takich ludzi to w ogóle nie powinno być. Korona by mu z głowy nie spadła, gdyby chociaż przeprosił. Samantha wydaje się ciekawą osobą, chociaż trochę gadatliwa i wszędzie jej pełno. No i to połączenie z lisem w sumie może być prawdziwe. A więc Fay była tak bliska od ataku? Na jej miejscu umarłabym już ze strachu i jak najszybciej zbierała manatki. No ale zobaczymy, jak sobie z tym poradzi. Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam xx
    Zapraszam:
    http://tajemnicze-serce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy dzien w nowej szkole. Hmm nie wyszedl naszej bohaterce tak zle, oprocz oczywiscie wylanego soku na nowa bluzke i pani angliczki ;) No ale mam nadzieje, ze Sam kim kolwiek jest lub czymkolwiek ^^ Bedzie dla F wsparciem i ze sie zaprzyjaznia - mam taka skryta nadzieje. Tak wiec udaje sie do kolejnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz talent dziewczyno i to konkretny cudowne!

    http://artystyczny-zawrot-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy